Polifunkcyjne serum do twarzy od Moistry to kolejny po kremie i piance kosmetyk tej marki, który miałam przyjemność stosować. Jest on zamknięty w bardzo charakterystycznym opakowaniu. Czemu tak je określiłam? Jest to opakowanie airless, ale nie z klasyczną pompką, którą obsługuje się jednym palcem, a taką szeroką pompką w kształcie dysku, który, modelowo, powinno się naciskać z dwóch stron na raz. Wówczas na środku pojawia się doza produktu, którą następnie można zdjąć przy pomocy palca. Gumeczka, która znajduje się u wyjścia, podobno nie powinna być wyjmowana, no ja niestety dowiedziałam się o tym dopiero po jej wyjęciu i wyrzuceniu :P. Przez to u wyjścia zbierał się produkt, który zasychał, no ale mówi się: trudno. Serum jest w postaci kremu o ciemno beżowym odcieniu, który wraz ze wsmarowywaniem jaśnieje niemal do bieli. Nie jest to mega ciężki krem, ale też nie jest najlżejszy. Producent obiecuje, że wchłania się błyskawicznie, jednak ja się z tym nie zgadzam, bo naprawdę długo muszę z nim pracować nim się wchłonie, ale nie uważam, by to była jakaś wielka wada. Trzeba go dobrze rozsmarować, bo niewchłonięty może zostawić miejscowe, brązowe plamy, które schodzą od razu przy myciu, ale jednak są. Serum ma w sobie wiele cudownych substancji, m.in. witaminę C, w stabilnej formie, która jest silnym antyoksydantem i poprawia koloryt skóry. za sprawą Olivem 1000, czyli emulgatora pochodzenia roślinnego wzmacniana jest bariera hydrolipidowa. Jest także kojący D-Pantenol i odżywczy olej jojoba, dwie substancje, które moja skóra bardzo lubi. Do tego mamy także regulujący i przeciwzmarszczkowy niacynamid (witamina B3, PP), ekstrakt z zielonej herbaty, który wspomaga działanie antyoksydacyjne i azeloglicyna, czyli pochodna kwasu azelainowego, która reguluje wydzielanie sebum, zmniejsza rumień, rozjaśnia przebarwienia i działa przeciwtrądzikowo. Do tej mieszanki dodano również pobudzającą mikrokrążenie kofeinę, antystarzeniową witaminę e i ujędrniający bakuchiol. Nie mogło zabraknąć także nawilżenia i tu pomocny jest kwas hialuronowy, a także stymulujący produkcję kolagenu peptyd karnozyna. Jak widać, w tym serum jest naprawdę wiele składników, z pośród których tworzy się pojedyncze kosmetyki oparte o jeden z nich. Zamiast osobnego serum z kwasem hialuronowym, peptydami, bakuchiolem, witaminą c czy niacynamidem, mamy wszystko w jednym. Ale jak taką bombę znosi skóra? Moja początkowo znosiła to źle. Musiałam używać serum raz na tydzień lub nawet rzadziej, bo każde użycie kończyło się pojawieniem się niedoskonałości albo uczuciem pieczenia. Szczególnie latem, gdy skóra już była ciepła, to serum sprawiało, że stawała się wręcz gorąca. Musiały zejść temperatury bym mogła wprowadzać serum częściej. I gdy skóra się przyzwyczaiła to byłam w stanie korzystać z produktu niemal codziennie. Co zauważyłam po zużyciu produktu? Skóra jest przyjemnie miękka i gładka. Do tego naprawdę pozytywnie wpłynął na koloryt mojej skóry. Wiele osób myśli, że byłam się opalać, mimo, że ostatnie 3 tygodnie przesiedziałam w domu przez chorobę. Mam wrażenie, że skóra jest także ładnie napięta i dogłębnie nawilżona. Nie używam ostatnio zupełnie tzw. kolorówki, bo nie muszę maskować żadnych niedoskonałości, zaczerwienień czy nierówności. Co dowodzi, że kosmetyk naprawdę zdał egzamin. Czy go kupię? Nie wykluczam takiej możliwości, bo jest skuteczne ;)