Żel pod prysznic z Yves Rocher. Skończyłam go już jakiś czas temu, więc czas najwyższy na opinię. Choć jest małych rozmiarów, to starczył w łazience na dosyć długo. Nie trzeba go wiele, aby ładnie się pienił. Ma ciekawy zapach. Niekoniecznie mogę nazwać go jednym z lepszych, ale jest przyjemny. Ma ładny błękitny kolor i przyjemną konsystencję. Opakowanie jest wygodne w użytkowaniu i ma ładną grafikę. Był to mój pierwszy żel z tej firmy.

Najfajniejszy olejek jaki do tej pory miałam. Super jest w nim to, że można go nałożyć bezpośrednio na skórę lub włosy. Nie trzeba go mieszać z innymi kosmetykami. Dobry do olejowania jak i nawilżenia ciała. Najwięcej zużyłam go w lato. Dawał piękny efekt na nogach, podkreślał opaleniznę. Sprawdził się również do olejowania włosów. Chętnie do niego wrócę.

Rozświetlacz w sztyfcie, czyli zupełna nowość dla mnie. Od razu gdy go zobaczyłam bardzo mnie zaciekawił, taka opcja jest o wiele wygodniejsza w użytkowaniu. Można bardzo szybko podkreślić nawet trudniejsze w pomalowaniu miejsca na twarzy, np. pod brwią, dzięki ostrym zakończeniom. Kolor jest odpowiedni dla mojej skóry, wtapia się kolorystycznie, ale nadaje fajnego blasku. Nie jest to mocny rozświetlacz, raczej subtelny. Ja ogólnie po rozświetlacze sięgam rzadko, więc dla mnie jest idealny. :)

Brokatowa maseczka peel-off od Selfie Project przykuła moją uwagę oczywiście swoim niesamowitym blaskiem. Uwielbiam brokat, więc ta maska trafiła w moje serce. Nie ma to jak wyglądać pięknie nawet w maseczce, chociaż w niej nie straszyłam brata. :P Dobrze wygładziła moją skórę, nie podrażniła. Przede wszystkim jednak robiła efekt wizualny, myślę, że do częstszego użytkowania się jednak nie sprawdzi, bo nie było efektu wow po ściągnięciu. Fajna na przetestowanie.