W centrum Polski, zupełnie niedaleko stolicy, stoi mały domek. Bez kurzej łapki, bo to z innej bajki. Bez krasnoludków i smoków, bo te również nie wpisują się nam w kanon. Jednak wcale nie taki zwyczajny jakby się mogło wydawać.
Już od progu spowije Cię mgła nieziemskich zapachów wydobytych z kwiatów lawendy, wydestylowanych z igieł sosny czy wykradzionych ze słoika ze śliwkowymi powidłami. Ze środka usłyszysz radosne dźwięki muzyki, śpiewania i tupania nóżką. Lecz nawet gdy pomyślisz, że to sen, to z ciekawości zajrzysz przez dziurkę od klucza… A ujrzysz tam czary… Przewracające się na półkach z boku na bok mydła niczym w luksusowym SPA, peelingi wskakujące do słoiczków z uśmiechem na twarzy i szczęśliwą dziewczynę, która to wszystko tworzy i pilnuje, by w każdym przygotowanym produkcie była garść pasji, dwie garście szczęścia i najwyższa jakość użytych surowców.