Clochee

Dzisiaj recenzja serum od Clochee które mogłam testować w ramach klubu recenzentki od wizaż.pl 🌿
Trzeba przyznać, że marka Clochee umie przyciągnąć uwagę już samym opakowaniem bo serum umieszczone jest w szklanej buteleczce z niebieskiego szkła o pojemności 30ml. Posiada bardzo fajny dozownik, który jest w kolorze srebrnym i naciskamy go od góry. Sama pipeta jest zakończona tak że produkt nie wypływa z niej podczas przenoszenia na twarz. Ogólnie całość wygląda bardzo luksusowo.
Serum posiada trzy kwasy: ferulowy, glikolowy i Txa. Właśnie przez kwasy trochę obawiałam się podrażnień ale bardzo miło się zaskoczyłam bo chyba pierwszy raz nie wystąpiło u mnie żadne pieczenie czy choćby zaczerwienie po pierwszym użyciu, dlatego bez problemu stosowałam je codziennie wieczorem. Po odczekaniu 20min nakładałam dalsze kroki pielęgnacyjne. Serum ma wodnista konsystencję i zapachem przypomina mi serum z witaminą C od Hagi (to smart) Szybko się wchłania i muszę przyznać,. że robi dobrą robotę. Po miesiącu stosowania zauważyłam że skóra jest lekko rozjaśniona, przyjemnie napięta a pory zdecydowanie mniej widoczne. W zasadzie już po pierwszym użyciu zauważyłam drobne zmiany ale myślałam że to siła sugestii Jeśli chodzi o wydajność to jest bardzo dobra ponieważ wystarcza dosłownie trzy krople by posmarować całą twarz. Jest to dość drogi produkt ale myślę że w tym przypadku wart swojej ceny

Zobacz post