Lip Lip Hooray! Mint & choco 😋
Słoiczek już dawno świeci pustkami, więc przyszedł czas na recenzję.
W działaniu ten balsam jest bardzo podobny do swojego pierwowzoru, cena też ta sama, największą różnica to ta związana z zapachem.
Balsam pozostawia na ustach delikatną warstwę ochronną, otula usta delikatną chmurką. Nie wysusza, a wręcz ratuje suche i popękane usta. Cudownie nawilża i odżywia, koi podrażnienia. Zostawia delikatny połyskna ustach, więc całkiem nieźle może zastąpić błyszczyk 😍
Co ważne, nie trzeba co chwilę go reaplikować, bo uczucie nawilżenia utrzymuje się dosć długo.
Zapach to faktycznie mięta z czekoladą. Taki słodko- świeży 😀 Mi bardzo odpowiada. Tuż po nałożeniu czuć uczucie świeżości dzięki mięcie. Żeby nie było - to nie jest tak, że tą miętę czuć od razu. To uczucie pojawią się, kiedy już nałożymy balsam na usta.
Fajnie sprawdza się też z peelingiem Resibo, ale o nim opowiem Wam innym razem.
Który Lip Lip Hooray jest lepszy?
Dla mnie już pierwsza wersja tego balsamu jest przekozacka. Kto mnie dłużej obserwuje, ten pewnie widział piramidę zużytych słoiczków 😅 W sezonie jesienno-zimowym to jedyny balsam do ust, który ratuje moje suche usta. Lip Lip Hooray jest więcej niezmiennie moim top of the top 😍
Oba świetnie działają, ale zapach i miętowe orzeźwienie delikatnie przeważają.
Ah, no i mint & choco ma bardziej fotogeniczne opakowanie 😅
Podobne produkty