Maseczka do twarzy od Essence The Glowin` Golds.
Firma jest mi znana głównie z kolorówki, nie spotkałam się wcześniej z kosmetykami, dlatego wpadła do koszyka z ciekawości.
Opakowanie jest w dwóch osobnych saszetkach.
Konsystencja jest kremowa w biało-złotym kolorze, dobrze się rozprowadza na twarzy i nie wysycha na skorupkę, pozostając cały czas wilgotna, ale też skóra jej nie chłonie.
Zapach jest dość subtelny, słabo wyczuwalny.
Po ok 20 minutach zmyłam ją bawełnianym ręczniczkiem (odkąd przestałam zmywać kremowe maseczki tylko dłońmi, idzie zdecydowanie szybciej i mniej upierdliwie), poszło szybko i sprawnie.
Skóra twarzy początkowo nieco się lepiła, ale wraz z wyschnięciem efekt ten zniknął.
Buzia jest nawilżona i gładka, wygląda ładnie, bez widocznych złotych drobinek, które były w masce (co jak dla mnie jest na plus).
Reasumując maska nie przyniosła efektu wow, ale jest całkiem przyzwoita i spokojnie mogę ją polecić
