Bosphaera

Dezodorant naturalny od Bosphaera.
Skład oparty jest na ekstraktach z szałwii muszkatołowej i aloesu oraz olejkach eterycznych z: drzewa różanego i skórki cytryny. Znajdziemy tu także innowacyjny kompleks oparty na poroście alpejskim i mangostanie właściwym. 

Forma jest płynna, w szronionej i ciemnej szklanej buteleczce z atomizerem, który rozpyla fajną mgiełkę. Mając porównanie do past, którymi zawsze trzeba było ubrudzić ręce jestem zachwycona aplikacją tego dezodorantu. Jakie to jest wygodne! Raz, dwa i gotowe, bez brudnych palców. Nie zrozumcie mnie źle, polubiłam formę pasty i nigdy dodatkowe mycie rąk mi nie przeszkadzało 😅 lecz teraz widzę, że można prościej i wcale nie mniej efektywnie.

Oczywiście dezodorant nie blokuje i nie hamuje pocenia, o czym producent nas informuje. Jednak skutecznie usuwa nieprzyjemny zapach. Nie miałam okazji stosowania go w upały jednak nawet podczas intensywnych prac ogrodowych w ciepły jesienny dzień dawał radę! Długo utrzymuje uczucie swieżości, nie podrażnia i nie powoduje pieczenia, ba, nawet po goleniu przynosi ulgę skórze. Nie zauważyłam brudzenia ubrań, czy to białych czy czarnych.
Zapach początkowo mi się nie podobał, lecz z czasem zaczęłam kojarzyć go z porankiem, a potem używałam z przyjemnością.
Po miesiącu codziennego użytkowania pozostała połowa, więc jego wydajność to u mnie 2 miesiące.

Minusem jest dla mnie lekkie pienienie i klejąca warstwa, którą odczuwam zaraz po aplikacji - możliwe, że to przez asok z aloesu 🤔 Uczucie to znika, lecz początkowo było dla mnie zaskoczeniem, do którego po prostu musiałam się przyzwyczaić.

Zobacz post