2 na 3 Użytkowniczek poleca ten produkt


Opis produktu

Eternal Gold Antiwrinkle eye contour cream to lekki krem do intensywnej pielęgnacji dojrzałej, przesuszonej i wrażliwej skóry wokół oczu, z ekskluzywnej terapii przeciwzmarszczkowej Eternal Gold. Zawiera formułę bogatą w naturalne składniki i ekstrakty roślinne.
Krem poprawia napięcie i wygładza delikatną skórę wokół oczu. Nawilża i natłuszcza, zapewniając efekt szybkiego liftingu.
Zaw ...

Eternal Gold Antiwrinkle eye contour cream to lekki krem do intensywnej pielęgnacji dojrzałej, przesuszonej i wrażliwej skóry wokół oczu, z ekskluzywnej terapii przeciwzmarszczkowej Eternal Gold. Zawi ...

Rozwiń opis

Produkt dodany w dniu 31.05.2020 przez Cormi

Organique Krem pod oczy, Przeciwzmarszczkowy, Ujędrniający, Rozświetlający, Eternal Gold

Orfanique Krem pod oczy Eternal Gold ujędrniająco, rozświetlająco, przeciwzmarszczkowy. Próbka wystarcza na 5-6 aplikacji. Krem ma gęstą konsystencję o białym kolorze o intensywnym kwiatowym zapachu. Wchłania się szybko i nie pozostawia tłustej warstwy. Bardzo dobrze nawilża skórę wokół oczu, zmniejsza widoczność zmarszczek i lekko rozjaśnia cienie pod oczami.

Zobacz post

Organique Krem pod oczy, Przeciwzmarszczkowy, Ujędrniający, Rozświetlający, Eternal Gold

Organique
Krem pod oczy
Cena: próbka/ 2 ml

Jak na próbkę 2 ml to spokojnie wystarczy na kilka użyć, co osobiście bardzo mnie cieszy. Nie spodziewałam się cudów a tu chyba muszę jednak przeprosić ten kosmetyk.
Po otwarciu Saszetki wydobywa się dość gęsta konsystencja kremu, wycisnęłam niewielką ilość a i tak dość dużo kremu nałożyłam pod oczy. Mimo, iż ma tak gęsta i zbitą konsystencję bardzo łatwo się pracuje z tym kosmetykiem. Jestem zdziwiona jak bardzo szybko się wchłania i na dodatek nie zostawił żadnej tłustej warstwy! Żadnego filmu! Makijaż nałożony w tym samym miejscu co krem, trzyma się wyznaczonej strefy, nie roluje się, nie ciastkuje, wygląda idealnie! Same "achy" i "ochy" co nie? Tylko, że tak faktycznie jest . Dziękuję za tą próbkę bo pełnowymiarowe opakowanie kosztuje stówę . Jak macie możliwość to polecam przetestować.

Zobacz post

Organique, Eternal Gold, Terapia przeciwzmarszczkowa, Krem na noc, Ukojenie, odżywienie, ujędrnienie.

Organique, Eternal Gold, Terapia przeciwzmarszczkowa, Krem na noc, Ukojenie, odżywienie, ujędrnienie.
Próbka zawiera 2ml kremu do twarzy na noc. Zamknięta jest w niewielkiej saszetce, którą bardzo łatwo zabrać ze sobą w podróż. W składzie kremu znajdują się m.in. masło shea, złoto, olej sojowy, Xeradin, Stoechiol, Polyplant fruits, pantenol i gliceryna roślinna. Produkt ma bardzo gęstą konsystencję, zdecydowanie nie jest ona lekka. Dość ciężko rozprowadza się na skórze. Przy użyciu nawet małej ilości pozostawia na skórze tłusty film. Zapach początkowo raczej nie przypadł mi do gustu, ale wraz z jego utlenianiem stał się przyjemny. Saszetka starczy mi spokojnie jeszcze na 2-3 razy.

Zobacz post

moja pielegnacja domowe spa

Dawno mnie tutaj nie było i dawno nie pokazywałam wam swojej pielęgnacji. Nie oznacza to jednak, że z niej zrezygnowałam! Wprawdzie cały zeszły tydzień rzeczywiście nie robiłam domowego SPA, bo razem z chłopakiem pojechaliśmy do jego rodziców. Zabrałam tam ze sobą tylko krem do twarzy i ciała, ale przez cały tydzień kiedy tam byliśmy, nie użyłam niczego ani razu. Ale przychodzę do was z moją pielęgnacją sprzed 2 tygodni i zamiast pokazywać swoje codzienne domowe SPA, chciałam wam pokazać, jakich kosmetyków używałam prawie codziennie przez cały tydzień.

TWARZ

Użyłam maseczek: Ziaja liście zielonej oliwki, Dermaglin bio maseczka przeciwtrądzikowa oraz Bielenda silver detox. Z tych wszystkich trzech maseczek najbardziej przypadła mi do gustu maseczka z Ziaji, która przyjemnie odżywiła moją buzię. Ma ona także za zadanie ściągać oraz oczyszczać ale moim zdaniem z tym poradziła sobie dosyć przeciętnie. Ja jednak od maseczek oczekuję raczej tego, żeby nawilżały, a czasem też ujędrniały i rozjaśniały, więc nie jestem zbytnio rozczarowana tym, że maseczka ta nie oczyściła jakoś specjalnie mojej twarzy. Za to z oczyszczeniem świetnie poradził sobie mineralny peeling gruboziarnisty od Perfecty. Drobinki złuszczające rzeczywiście są spore i dobrze złuszczają martwy naskórek. Moja buzia po jego użyciu była wyraźnie gładsza i ogólnie ładniejsza. Bardzo się z nim polubiłam i z chęcią do niego wrócę.
Kolejny kosmetyk to różany tonik od Evree - kocham go za jego zapach i za to, jak przyjemnie łagodzi moją buzię. Lubiłam go używać po myciu na oczyszczoną skórę twarzy, a czasami także odświeżałam się nim po całej pielęgnacji i nakremowaniu się.

W kwestii kremów do twarzy to było tego sporo! Po pierwsze wykończyłam miniaturkę kremu od Organique, która mi zalegała od dłuższego czasu. Wykończyłam też niezwykle wydajną próbkę kremu Hagi, którą użyłam naprawdę sporo razy! Kolejne dwa kremy to już pełnowymiarowe produkty: krem Himalaya, o fantastycznym lekko ziołowym zapachu, który fajnie wygładza buzię, oraz krem Elemis, który także super działa na moją skórę i fajnie ją nawilża. Oba te kremiki używam już od bardzo dawna i na szczęście jestem już na etapie denkowania ich!

Pod oczy używałam naprzemiennie kremu od Clinique oraz kremu z próbki od Organique. Muszę przyznać, że w kremie Clinique byłam totalnie zakochana po uszy gdy dostałam jego próbkę. Był dla mnie niezwykle wydajny i działał cuda już przy pierwszym użyciu, a gdy dostałam od chłopaka pełnowymiarowy produkt, to jakoś mnie on lekko rozczarował. Niby fajnie nawilża i czuć jakieś lekkie napięcie, ale chyba nie jest już to ten sam produkt, który zdziałał u mnie takie cuda gdy używałam jego próbki...

Ostatnia rzecz to usta. Stosowałam do nich na zmianę dwa balsamy - jajeczko od Eos oraz sówkę (niestety nie znam marki). Sowa chyba jednak nawilża słabiej niż Eos, więc niechętnie po nią sięgałam. Dodatkowym minusem tego balsamu jest to, że jest on w formie słoiczka, a więc trzeba włożyć tam palec, żeby nasmarować usta. Ja mam długie paznokcie, więc musiałam to załatwić inaczej - znalazłam u siebie mały pędzelek do ust, który dodatkowo posiada zatyczkę, więc trzymałam sobie ten zestaw koło łóżka i z pomocą pędzelka smarowałam sobie usta.

CIAŁO

Do pielęgnacji ciała używałam w sumie 4 produktów. Pierwszym z nich była próbka balsamu od Hagi, który fajnie nawilżył skórę, jednak trochę przeszkadzał mi jego mocno imbirowy zapach. Następny krem to Brazilian Bum Bum Cream od Sol de Janeiro. Przyznam się, że mam go już z kalendarza adwentowego i tak mocno się z nim polubiłam, że aż... nie używałam go! Po prostu żal mi było używać tego kremu, bo nie chciałam, żeby mi się skończył. Ale uwaga uwaga - już go zdenkowałam! Pachnie on niesamowicie słodziutko, trochę karmelowo. Nawilża super i naprawdę przyjemnie mi się go używało, chociaż przyznaję, że niestety nie jest on zbytnio wydajny.
Następny kosmetyk to lekki balsam nawilżający od Clochee i co do niego mam naprawdę mieszane uczucia. Niby jest lekki, ale jest też dosyć gęsty - na tyle gęsty, że od pierwszego użycia mam naprawdę spore problemy z wyciskaniem go z opakowania! Uparty siedzi tam w środku i siedzi i mimo usilnych prób naprawdę nie chce wychodzić ze środka. Muszę się naprawdę namęczyć, żeby się nim nakremować. Co do nawilżenia to nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia - nawilża, bo nawilża, ale nie powala na kolana.
Ostatni produkt to świeżo otwarte przeze mnie masło do ciała od Avon, które jak to masło - jest bardzo tłuste, więc przy tym pierwszym użyciu średnio przypadło mi do gustu.

RĘCE I STOPY

Do stóp używałam mojego ukochanego kremu od Sabai Thai, który w końcu udało mi się zdenkować! Do dłoni za to miałam trzy różne kremy: krem-maskę od Rituals, który używałam na noc, codzienny nawilżający krem Milk&Honey od Oriflame, oraz lekki krem w piance od Balea.

I tak właśnie wyglądała moja pielęgnacja z całego tygodnia.

Zobacz post

moja pielegnacja

Znowu przychodzę się wam pochwalić, jaką pielęgnację sobie wczoraj zafundowałam!

Swoje standardowe kosmetyki do higieny, czyli żel, szampon itp pominęłam, ale pielęgnację zaczęłam już pod prysznicem od peelingu Smooth Sugars od L'Oreal. Zakochałam się w nim z miejsca! Po pierwsze zapach - mega przyjemy, soczysty i aż chciałoby się ten peeling zjeść! Po drugie - super wygodny w użyciu, jego drobinki są bardzo delikatne i dają super uczucie masażu. I po trzecie - skóra po jego użyciu była bardzo gładziutka! Potem przeszłam do maseczki i akurat była to maseczka z Perfecty - Express Mask Moc Rozświetlenia. Miała bardzo fajną, kremową konsystencję i jakby drobinki brokatu w sobie, niemal jak płynne złoto! Niestety nie wiem jak działała, bo za bardzo skupiłam się na myciu włosów i nawet nie zwróciłam uwagi na efekt jaki dała maseczka ale wierzę, że jakoś pomogła mojej skórze!

Następnie, już po prysznicu, zajęłam się włosami. Na jeszcze wilgotne włosy nałożyłam ok 4-5 pompek serum Soft Glam OSIS+ od Schwarzkopf, dzięki czemu moje włosy były gładsze i bardziej błyszczące.

Później przeszłam do twarzy i użyłam do niej kremu Himalaya Herbals, który jest po prostu fantastyczny! Super nawilża, nie tłuści nic a nic, a w dodatku pachnie super odświeżająco, takimi ziołami. Dla mnie totalna bomba i naprawdę lubię po niego sięgać! Pod oczy użyłam kremu z Organique, który w sumie opisałam w osobnej Chmurce, więc po więcej informacji odsyłam tam -> https://dresscloud.pl/cloud/kosmetyki/probki/801218-organique-eternal-gold-krem-pod-oczy-terapia-przeciwzmarszczkowa-ujedrnienie-i-rozswietlenie/
Usta posmarowałam balsamem EOS, który od miesięcy próbuję skończyć i jakoś mi się to nie udaje.

Do ciała użyłam próbki kremu od Organique, który tak je niesamowicie wygładził, że aż nie mogłam przestać się miziać po tych nogach! Tutaj również odsyłam do Chmurki z recenzją -> https://dresscloud.pl/cloud/kosmetyki/probki/801208-organique-krem-do-ciala-sea-essence/

A krem do rąk i stóp to moje standardowe kosmetyki, których używam regularnie i o których już nie raz wspominałam w Chmurkach z moją pielęgnacją. I w końcu zbliżam się do zdenkowania tego kremiku do stóp, co mnie baaardzo cieszy!

Powiem wam, że jak wcześniej byłam leniwa i nic a nic nie chciało mi się o siebie dbać, tak teraz mocno się nakręciłam i ciągle mam ochotę używać wszelakich kremów i mazideł! Więc lecę szybko pod prysznic, żeby móc zaraz rozpocząć swój kolejny rytuał pielęgnacyjny!

Zobacz post

Organique Eternal Gold, Krem pod oczy, Terapia przeciwzmarszczkowa, ujędrnienie i rozświetlenie

Kolejna próbka od Organique, którą miałam okazję testować, to krem pod oczy Eternal Gold Terapia Przeciwzmarszczkowa. Wprawdzie krem ten dedykowany jest do pielęgnacji dojrzałej, przesuszonej i wrażliwej skóry, a moja skóra nie ma żadnej z tych cech, ale i tak postanowiłam sprawdzić jak ten kremik się u mnie spisze.

Krem ma dosyć lekką, ale jednocześnie treściwą konsystencję. Łatwo jest go rozsmarować pod oczami, a wchłania się w miarę szybko. Jeżeli chodzi o efekty, to rzeczywiście czułam po nim lekkie napięcie skóry i miałam wrażenie, że jest ona lepiej nawilżona.
To, co mi się w nim niezbyt podoba, to jego zapach. Jest to taki lekko roślinny zapach, który nie jest w sumie zły, ale jakiś ładny też nie jest.

Próbka ma 2 ml - ja do tej pory użyłam go już kilka razy i mam wrażenie, że w saszetce zostało mi jeszcze z połowę tego kremu, więc jest dosyć wydajny.

Pełnowymiarowe opakowanie 15 ml kosztuje 90 zł. Z jednej strony nie jest to dużo, bo wiem że dobre kremy pod oczy spokojnie sięgają ceny 300 zł a nawet i więcej, ale mnie ten krem średnio porwał. Niby coś daje i już po jednym użyciu czuć, że ta skóra się ujędrniła, ale wydaje mi się, że za tą cenę można dorwać jakiś lepszy kremik. Ja się raczej na niego nie skuszę.

Zobacz post

pielegnacja twarzy i ciala

I kolejny zestaw kosmetyków, użytych przeze mnie do mojego mini domowego SPA. Mam nadzieję, że nie zanudzam nikogo za bardzo pokazując w kółko te same kosmetyki w innych zestawieniach, ale uwierzcie mi, że chce mi się robić tą całą pielęgnację 100 razy bardziej jak wiem, że potem będę mogła wrzucić Chmurkę i się pochwalić, że o siebie zadbałam! Może dla was to nic, ale jeszcze niedawno naprawdę sporadycznie używałam kosmetyków do pielęgnacji - maseczkę robiłam ze dwa razy w miesiącu, balsamu do ciała używałam raz w tygodniu, a o kremie do twarzy to praktycznie zapomniałam odkąd przez tą cała kwarantannę przestałam się malować. Dlatego takie Chmurki jak ta, są moim osobistym sukcesem, bo w końcu odpowiednio się zmotywowałam i naprawdę zaczęłam dbać o całe ciało!

Tutaj akurat kosmetyki, których użyłam wczoraj. I muszę przyznać, że jest to moje pierwsze takie "domowe SPA", w którym nie użyłam maseczki - po prostu o niej zapomniałam. Z racji że wczoraj dosyć mocno byłam pomalowana, to po demakijażu i umyciu twarzy sięgnęłam po tonik z Origins, żeby domyć ewentualne resztki makijażu. Jest to emulsja do twarzy, czyli właśnie tonik z serii Mega-Mushroom Relief & Resilience i mimo moich początkowych obaw (no bo to przecież grzybowy kosmetyk! ), bardzo się z nim polubiłam! Tonik jest bardzo łagodny, a skóra po jego użyciu jest gładka, miękka i delikatna. Śmiem też twierdzić, że tak jak wskazuje nazwa produktu, tonik ten wycisza skórę. Moja buzia bardzo go polubiła, więc jak kiedyś będę miała za dużo pieniędzy w portfelu, to z chęcią kupię pełnowymiarowy produkt.

Następnym krokiem był krem pod oczy od Organique. Próbkę tą męczę już kilka dni, a kremik ten jakoś nie chce mi się skończyć! Jest naprawdę super wydajny! Do twarzy z kolei użyłam naturalnego kremu rewitalizującego z roślinnym kompleksem detox od Hagi. Przyzwyczaiłam się, że kremy mają raczej biały kolor, więc na początku się lekko przestraszyłam jak zobaczyłam, że ten krem jest żółty - to chyba zasługa rokitnika bo już nie pierwszy raz mam jakiś żółty krem, który w składzie ma właśnie rokitnik. Kremik jest całkiem fajny, nie tłuści buzi i przyzwoicie nawilżył mi skórę. Próbka ma 3 ml - ja użyłam kremu już dwa razy a mam wrażenie, że nie zużyłam nawet połowy saszetki!

Do ust użyłam nowego balsamu, który mam z ostatniej urodzinowej paczuszki. Jest to balsam z Bielendy, który jest niesamowicie gęsty i muszę się bardzo wysilić, żeby wycisnąć go z tubki! Balsam ten bardzo fajnie nawilżył moje usta. Spodobało mi się w nim też to, że ma przyjemny zapach oraz smak - w końcu to kosmetyk na usta, a więc to ważne żeby przy ewentualnym polizaniu nie smakował źle!

Do ciała użyłam balsamu od Rituals z serii The Ritual of Sakura. Jest to moja ulubiona seria, a ja pokochałam tą markę właśnie dzięki tej jednej próbce! Mam ją chyba z jakiejś paczki urodzinowej z zeszłego roku - używałam tego balsamu bardzo oszczędnie bo był tak fantastyczny, że nie chciałam żeby mi się skończył! I takim sposobem przemagazynowałam tą próbkę w moich zapasach i teraz wystarczyła mi akurat na jedno użycie. Oj, jak ten balsam cudownie pachnie! I jak wspaniale nawilża! Zakochałam się w nim po uszy i nawet zakupiłam sobie pełnowymiarowy produkt, ale mam aktualnie tyle balsamów, że nawet jeszcze nie zdążyłam napocząć tego słoiczka.

Dwa ostatnie kosmetyki, to też wygrzebane z magazynu "starocie". Użyłam kremu do stóp Foot Works z Avonu i przypomniałam sobie, dlaczego leżał w szafie nieużywany. Krem ten ma bardzo lekką konsystencję, przez co mam wrażenie, że dla moich stóp nie robi kompletnie nic a nic. ;/ Skóra na stopach jest jednak grubsza niż na innych częściach ciała, więc te kremy powinny być takie "solidne", a ten ma naprawdę lekką, wręcz wodnistą konsystencję. U mnie się nie sprawdził, raczej nie zauważyłam po nim żadnego efektu.
Do rąk użyłam kremu w postaci pianki od Balea. Przywiozła mi go koleżanka z Austrii w zeszłym roku , ale miałam tyle napoczętych kremów, że ten schowałam do szafy i o nim zapomniałam. Jak miło było sobie przypomnieć, że te pianki Balea są takie fantastyczne!

Zobacz post

moja pielegnacja

No i znowu przychodzę do was z moją pielęgnacją. To akurat sprzed 2 dni, kiedy to masakrycznie źle się czułam bo przez okres bolał mnie brzuch, a tabletki nie pomagały. Miałam naprawdę fatalny dzień, ale zaparłam się i powiedziałam sobie, że nie ma bata - zrobię sobie tą pielęgnację! Do każdego jednego kroku musiałam się naprawdę mocno zmuszać, ale udało się i po raz kolejny byłam z siebie dumna, że tak o siebie zadbałam - tym bardziej w tak niesprzyjających warunkach.

Jak zwykle zaczęłam od maseczki. Tym razem z moich zbiorów wygrzebałam maskę w płachcie Moisture+ Aqua Bomb od Garnier. Mam w zwyczaju trzymać maskę na buzi tak długo, aż serum w całości się nie wchłonie w moją skórę, ale tym razem przeszkodziła mi w tym kolacja i maseczkę zdjęłam po ok pół godzinie. Ale to w zupełności wystarczyło, żeby moja skóra została odpowiednio nawilżona i nieco się ujędrniła.

Następnie sięgnęłam po próbkę kremu pod oczy Eternal Gold od Organique. Średnio spodobał mi się jego zapach, ale za to działanie już bardziej mi się spodobało - czułam, że moja skóra pod oczami lekko się napięła. Jako kremu do twarzy zdecydowałam się użyć żelu aloesowego ze Skin 79. Męczę tą tubkę już naprawdę długo, a została mi tam dosłownie resztka, więc tego dnia użyłam tą resztkę żeby nakremować nogi oraz twarz. Lubię ten żel, bo całkiem przyzwoicie nawilża i zupełnie nie wiem dlaczego tak niechętnie po niego sięgałam.
Do ust użyłam pomadki z peelingiem od Sylveco - ją też już strasznie długo męczę. Niby jest fajna i lubię jej działanie, ale ma w sobie coś co sprawia, że jakoś tak niechętnie po nią sięgam.

Do pielęgnacji rąk użyłam tym razem dwóch kremów. Pierwszym był krem-żel z Organic Shop, który był moim "kremem dnia" i sięgałam po niego kilkukrotnie tego dnia, a następnie przed samym snem postanowiłam użyć nieco cięższego i zdecydowanie bardziej odżywczego kremu-maski z Rituals. A do stóp użyłam mojego ulubionego kremu z Sabai Thai.

Zobacz post
1