Pianka do mycia twarzy Donkey Milk od SeaNTree to kosmetyk azjatycki, jak nazwa mówi z mlekiem osła. Zamknięta jest w metalowej butelce, na której jest prześliczna grafika - trochę przywodzi na myśl azjatyckie klimaty W opakowaniu z produktem pianka była z normalną zakrętką, a pompka leżała osobno: całkiem fajny sposób, żeby płyn ze środka się nie wylał w transporcie. Dołączona była także siateczka z małymi gąbeczkami w środku, dzięki której można wytworzyć większą i bardziej stabilną piankę, z której jednak sama nie korzystałam. Produkt ma bardzo mydlany zapach, co na początku trochę mi przeszkadzało, nie jest jednak zły - teraz, przy końcu opakowania mogę nawet stwierdzić, że mi się podoba sam płyn ma biało-mleczny odcień, jest dosyć rzadki i naprawdę dobrze oczyszcza, ale jednocześnie strasznie wysusza. Moja buzia po umyciu była tak napięta, że w połowie butelki chciałam, żeby to był koniec, który jednak ciągle nie następuje... Pianki używam od października/listopada, najczęściej tylko wieczorem, choć zdarza się też rano, a jednak ona dalej się nie kończy! Jest naprawdę bardzo wydajna, bo wystarczy niecała dawka, żeby umyć twarz. Minusem jest jednak pompka, bo co jaki czas się zacina i nie chce odskakiwać do góry, ale nie wiem czy to tylko mój egzemplarz jest zepsuty, czy po prostu każdy nie działa do końca poprawnie. Podsumowując, mam mieszane uczucia, z jednej strony lubię tę piankę, a z drugiej mam jej dość. Raczej jej nie kupię ponownie
Zobacz post
