Kolejny miesiąc za szybko dla mnie zleciał, a ja nie zdążyłam zdenkować tego co zaplanowałam na styczeń, ale trudno może w następnym miesiącu.
W styczniu zdenkowałam:
Pharmaceris Specjalistyczny szampon stymulujący wzrost włosów, który nie zachwycił mnie zbytnio. Był mało wydajny i efektów po nim raczej nie widziałam.
Oriflame Essentials krem oczyszczający do twarzy z ekstraktem z papai. Ten produkt bardzo fajnie mi się używało i gdy będę miała okazje to na pewno do niego wrócę.
Bielenda make-up academie Matt, matujący fluid jakiego używam od dawien dawna i radzi sobie bardzo dobrze.
Bielenda maseczka do twarzy z białym węglem typu peel-off. Bardzo ją lubię i wracam do niej raz na jakiś czas, bo ma świetne działanie i zauważalne efekty.
Bielenda Neuro Glicol+Vit.C, próbka nawilżającego kremu do twarzy aktywator blasku i młodości skóry. Próbeczka bardzo mała, więc o efektach nie mogę za wiele powiedzieć, ale jako zwykły krem do buzi sprawdziła się.
Oriflame Discover Kamchatka Wilderness, żel pod prysznic o ładnym, owocowym zapachu. Na pewno zapoczątkował fajną przygodę z żelami tej marki.
Oriflame Discover Kamchatka Wilderness, żel pod prysznic. Jest on o ładnym i przyjemnym zapachu dzikich owoców jednak na ciele nie utrzymuje się zbyt długo. Żel ma dobrą konsystencję, którą bezproblemowo rozprowadza się na skórze. Dobrze się pieni, delikatnie oczyszcza i jest w miarę wydajny. Opakowanie ma 250ml, jest poręczne i łatwe w użytkowaniu. Dodatkowo jest przezroczyste, dzięki czemu widać ile produktu znajduje się w środku.
Ogólnie mówiąc fajnie się go używało (bo już się skończył) i myślę, że sięgnę jeszcze po inne warianty zapachowe.
Podobne produkty
