BingoSpa

Markę BingoSpa poznałam dzięki mojej siostrze, która jest wielką fanką ich perełek do kąpieli. Obie zamówiłyśmy sobie po takiej algowej maseczce licząc na to, że będzie to prawdziwy hit.

Maseczka ma regenerować, nawilżać i zmiękczać skórę, działać prawdziwe cuda. Często bywa, że jeśli coś jest do wszystkiego, tak naprawdę jest do niczego, ale co do tej maseczki mam bardzo mieszane uczucia.

Plusem jest na pewno wydajność i śliczny, świeży zapach. Nie czuć alkoholu, tylko właśnie taką idealną, męską świeżość. Bardzo przepadam za tym zapachem.
Działanie na moją cerę też jest całkiem przyzwoite, bo buzia rzeczywiście jest wygładzona i mięciutka.

Jest jednak jeden minus, który znacząco rzuca cień na wszystkie pozytywy. Kiedy mam nałożoną na buzię tę maseczkę, skóra piecze mnie tak, jakby się paliła. Za pierwszym razem od razu ją zmyłam, myśląc, że po prostu mnie uczula. Sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie, ale teraz myślę, że po prostu taki jest jej urok, bo po zmyciu twarz nie jest podrażniona czy zaczerwieniona. Maska działa super, jedynie to pieczenie...

Co do zmywania najlepiej robić to gąbeczką, ręczniczkiem czy dużym wacikiem. Ja trzymam ją na buzi około 15 minut, potem zmywam ciepłą wodą.

Któraś z Was zna ten kosmetyk? Miałyście z nim podobne doświadczenia?

Zobacz post