Mamy już dobranego elektryka, hydraulika i firmę do projektowania kuchni. Jutro projektantka wyślę nam projekt łazienki 🤩 praca idzie do przodu, a w mieszkaniu już wyburzona ściana
Dziś miałam bardzo kreatywny dzień. Szkoda tylko, ze o najpóźniejszych godzinach włącza się u mnie tryb "chcę zrobić jeszcze więcej" i pojawia się niewiadomo skąd dodatkowa energia ...a pozniej ciezko wstac o normalnej godzinie. 🙈😅
O wow! Ale super! U nas też remont, tylko projektuję sama, ale nie jest latwo 🙈 Dzis rozmyslalam nad rozmieszczeniem wszystkiego w kuchni i ostatecznie zdecydowałam się jakie będą ściany w łazience.
Nie macie wrażenia, że w tym roku szybciej ten styczeń minął niż rok temu? W tamtym roku to jak trzy miesiące 🤡
Ja to w ogóle mam wrażenie, że każdy kolejny rok dużo szybciej mija ale fakt nie wiem gdzie się ten styczeń podział
Ja u rodziców też robiłam sama ale teraz nie mam czasu bo dużo pracuje 😪 to rozmieszczanie kuchni nie jest łatwe, ja się np nie znam na tych przepisach pożarowych i innych dlatego wolałam zostawić firmie 🤭 a co robisz w łazience na ścianach?
Życie w biegu i mniejsza uważność to coś, na co skarży się generalnie społeczeństwo. Wielu ludzi ma wrażenie, że "czas im ucieka". Wczoraj w Lublinie jak przyglądałam się ludziom w autobusach i na mieście to spora część była w takim roztargnieniu, w biegu, albo w telefonach, że jestem w szoku jak szybko żyje się w dużym mieście i jednocześnie cieszę się z wyprowadzki z niego. 😆
Właśnie ja też mieszkam w dużym mieście i marzę o tym, żeby się przeprowadzić do domu na wieś, w końcu trochę zwolnić i znaleźć czas dla siebie Czasami chciałabym umieć doceniać te drobne pozytywy codzienności ( zastanowić się nad smakiem porannej kawy albo pobawić się z psem nie odliczając, że czas mi się kończy) ale trudno o to gdy ciągle się gdzieś biegnie. Ale znowu mam wrażenie, że gdy zrobię sobie luźniejszy dzień to mam duże wyrzuty sumienia, że tracę czas
Ogólnie to styczeń zawsze jakoś tak się ciągnie... W tym roku rzeczywiście mam wrażenie że szybko minął, może dlatego że pogoda była całkiem dobra? Sama nie wiem.
To co robisz to trening uważności! Super. A co do wyrzutów sumienia, to nie jesteś sama. Sporo osób nie potrafi zwolnić, ma przekonanie, że tylko robienie czegoś produktywnego ma sens...a ja swoim pacjentom w gabinecie mówię, że "nic nie robienie to też robienie czegoś - to odpoczynek dla ciała i głowy". Sporo osób po takich słowach potrafi wyluzować. Ale część nie ze względu na zakorzenienie takich przekonań, schematów funkcjonowania, dynamiki osobowości itd. Jednak warto się starać, bo życie jest jedno.
Dobrze to przeczytać, jakoś bardzo to do mnie trafia Dziękuję Ci, trochę mnie utwierdziłaś w tym, że zmiany w codzienności, które sobie zaplanowałam to dobry wybór
Ja jestem takim pędziuchem, nie umiem odpoczywać… przeprowadzka mnie przeorała. I jak mieszkałam w Lublinie to też było okropnie pod tym względem, ciągle pedzilam, jak dojeżdżałam do pracy to też zawsze „oby szybciej wyjść z pracy”, oby szybciej dojechać do domu… Staram się bardzo, żeby mieć na uwadze drobne rzeczy i czas w ciągu dnia, ale pracuję na łącznie prawie 2 etaty, zaraz znowu będę dojeżdżać do Lublina (2h w jedna stronę), to znowu będę chciała jak najszybciej… 🫢 To sprawia, ze ganiam też uczniów do sprawniejszej pracy 🤣
Ten mój w tym roku też trwał 3 miesiące 😅.
Ale mam wrażenie, że tak mało podczas niego zrobiłam... Ciągle dzieciaki chore, ja chora... 🥸
Za to luty to mi pewnie śmignie, za moment do roboty wrócę i za chwilę będę świętować Boże Narodzenie 🎅
Ręcznie malowany marmur 🙈 mam nadzieję, że podołam 😁 zastanawialiśmy się nad panelami pcv, tymi dużymi, bezfugowymi, ale to zbyt duże koszta (ponad 10k za same sciany w lazience)
Ja chyba właśnie nie umiem wyluzować. Zeszły rok zleciał mi masakrycznie szybko przez ciążę, ale do niemal samego końca pracowałam. I to mi uświadomiło, że ja po prostu nie umiem odpuszczać. I nawet nie chodzi o pracę, chociaż to głównie. Byliśmy na wakacjach - ok, to w tym roku na spokojnie, bo 6 miesiąc, to już nie mam tyle siły. Specjalnie wybrałam miejsce, gdzie nie ma czego zwiedzać, żeby nie kusiło. I co? No zabytków nie było, ale piękne plaże owszem. A to, że zatoki oddalone o kilka km od parkingów to przecież nie przeszkoda...
Najgorsze jest to, że odpoczywać po prostu trzeba się nauczyć, ale jednocześnie, jak nic nie robię, to czuję się taka... bezużyteczna? Jakbym marnowała czas. A potem mam zły humor, bo zrobiłam za mało, nie wyrobiłam się, bo się obijam, okropne.
Przed nami tez remont łazienki a w sumie dwóch, ogólnie mamy trzy ale jedna remontowaliśmy jesienią i to było łatwe, teraz zaczynaja się schody z łazienka w sypialni bo chce mieć otwarta łazienkę na sypialnie z duża dwuosobową wanna i musimy wywalić ścianę 🙈 oprócz tego musimy wywalić ścianę między salonem a kuchnia bo tez chce żeby były otwarte i do tego jeszcze malowanie schodów i tutaj kolejny problem bo mamy wysokie sufity a ja chce farby strukturalne wiec będzie trochę zabawy na wysokościach 🙈
Mam tak samo 🤦🏻♀️ w ciąży ostanie zlecenie zrobiłam we wtorek w środę miałam cesarkę, wyszłam w czwartek a w sobotę byłam w szkole. Nasz mały ma półtora roku a ja cały czas pracuje, nie umiem odpoczywać, nigdy się nie stosowałam do zasady ze jak dziecko mam drzemkę to mama tez powinna się położyć bo mi było szkoda czasu. Dzisiaj rano oddałam zlecenie i wyglada na to ze mam weekend wolny a nie potrafię się tym cieszyć bo nie umiem odpoczywać 🤦🏻♀️
My akurat jak byłam w ciąży nie byliśmy na wakacjach (później polecieliśmy z 5 miesięcznym dzieckiem 😝) ale 3 tygodnie przed cesarka byliśmy na dużym festiwalu muzycznym i koncercie Iron Maiden, bliscy wątpili ze się doturlam na ten festiwal a ja się dotoczyłam i bawiłam świetnie 😁
Hahaha dobrze że nie urodziłaś na festiwalu! 😂
Ja miałam termin na 20.12, na L4 poszłam od 01.12, bo już mąż na mnie krzywo patrzył, a w biurze się chyba też stresowali, że im tam urodzę. Urodziłam 15.12, a 14.12 odeszly mi wody. Cały czas mówiłam, że od połowy listopada będę rzadziej, ale oczywiście nie wyszło i do końca siedziałam normalnie. Tyle że jakoś w październiku odpuściłam pracę poza biurem, pracowałam już tylko przy komputerze.
Hitem było to, że tego 14.12 poszłam rano jeszcze do laboratorium zanieść próbkę moczu, bo na ten dzień miałam wizytę u lekarza. W drodze powrotnej zaliczyłam przychodnie, wróciłam, pogadalam przez telefon z koleżanką z pracy, z księgowa, a potem odeszły mi wody.
A pracować zaczęłam, co prawda na pół gwizdka, jakoś po tygodniu od wyjścia ze szpitala. I w sumie dzięki temu czuję, że mam w życiu jakąś namiastkę organizacji. :p