Marzyła mi się od momentu zobaczenia w swopach. Wykonana ręcznie z delikatnego w dotyku materiału, przepięknie się prezentuje na włosach. Nawet zwykły kucyk zrobi w jej obecności furorę. Elastyczna gumka obszyta jest miękkim materiałem. Wydaje się być bardzo dobrze wykonana. Podoba mi się wzór czarnych kropek.

Miniaturki matowych pomadek Golden Rose, Velvet Matte zamknięte były w plastikowym etui. Moja wersja zawierała numery: 01 (brąz, dość neutralny), 02 (przygaszony róż), 10 (różowy jakby z lekką domieszką pomarańczu), 12 (ciemny róż z nutą czerwonego), 14 (mój ulubieniec z całej szóstki! Ciemny różowy, z domieszką bordo), 19 (różowe- bordo). Wszystkie są malutkie, starczą wedle producenta na 4 użycia. Zamykane na przezroczystą zatyczkę. Kolory są świetnie napigmentowane i dość trwałe. Maleństwa gładko suną po ustach pozostawiając je nawilżone dzięki zawartości m.in. wit. E

150 ml pianki zamknięte w przepięknym, bardzo kobiecym opakowaniu. Zamykane na plastikową zatyczkę, zawiera fioletową piankę, z której pomocą depilacja to czysta przyjemność. Wyciąg z aloesu łagodzi podrażnienia, a sam fakt golenia umilą przecudny zapach magnoli, piwoni oraz figi.

Chcę takie perfumy! Bilou- made with love, tropical kiwi to egzotycznie pachnący żel. Dobrze się pieni, tak jak i z resztą dobrze oczyszcza skórę. Jest dość wydajny, a w Białej tubie mieści się go aż 200 ml. Zapach jeszcze przez jakiś czas pozostaje na skórze. Żel nie wysusza mojej skóry.

Chyba wszystko, co miałam z tej firmy mi się sprawdziło. Tu miałam naturalne, nierafinowane, zimnotłoczone, organiczne masło Shea z nasion drzewa masłowego. Może nie ma zbyt przyjemnego zapachu, bo to rzecz gustu, ale działanie to bajka! Skóra jest elastyczna, porządnie nawilżona. Dodatkowo stanowi naturalny filtr UV. Jest zamknięte w szklanym słoiczku, zamykanym na plastikową zakrętkę.