Kiedy zobaczyłam ten olejek w SWOPie , wiedziałam, że o niego zawalczę. No i udało się! Olejek wygląda nieziemsko-tak bogato, w butelce mocno się mieni, widać sporo złotych drobinek. Jednak po rozsmarowaniu na skórze wygląda subtelnie, luksusowo. Drobinki są delikatne, jest ich sporo, a w słońcu pięknie się mienią. Podkreślają opaleniznę i nadają wyglądu zdrowej, promiennej skóry. Bardzo podoba mi się żelowa formuła tego produktu. Po wstrząśnięciu butelki i wyciśnięciu zachowuje się jak żel, nie spływa, tylko trzyma "formę". W momencie rozsmarowywania dopiero staje się olejkowy, rzadki. Łatwo się rozsmarowuje i szybko wchłania, nie pozostawiając lepkiej i tłustej warstwy. Jego zapach jest cudowny, taki słoneczny, letni, ciepły, słodkawy, a dodatek trawy cytrynowej nadaje mu charakteru i świeżości. Cała kompozycja jest idealnie zbalansowana, kojarzy się z wakacjami, gorącym piaskiem i tropikami. Składają się na nią: trawa cytrynowa, grejpfrut, wanilia, szałwia i cedr. Szklana butelka mieści 100 ml olejku jest on jednak bardzo wydajny i starcza na wiele aplikacji. Można nim podkreślić ramiona, dekolt, nogi, albo nie żałować i wysmarować całe ciało. Zapach jest intensywny, ale nie drażniący, idealnie komponuje się z ciepłem rozgrzanej słońcem skóry. Podoba mi się, że drobinki delikatnie się mienią, a nie walą po oczach tanim brokatem. W składzie znajdziemy ekstrakt z trawy cytrynowej, olej chia, ryżowy i słonecznikowy. Olejek już stał się moim letnim hitem i uwielbiam go mieć na skórze. Pompka działa bez zarzutu, a dodatkowy korek zabezpiecza butelkę przed przypadkowym naciśnięciem. Ponieważ jego cena nie należy do najniższych ( ok 64 zł za 100 ml ) to cieszę się, że udało mi się go wygrać.

Jestem bardzo zadowolona z tego balsamu. Szczególnie teraz w te słoneczne dni, ponieważ poza bogactwem składników odżywczych zawiera drobinki miki. Nadaje ona delikatny, lśniący wygląd ustom, ślicznie się mieni i przyciąga spojrzenia. Balsam zamknięty jest w szklanym słoiczku i to jest wg mnie jedyny jego minus, bo jednak trzeba tam wkładać paluchy, albo nabierać szpatułką. Znacznie praktyczniejszy byłby sztyft. Kosmetyk jest niesamowicie wydajny i ma zaskakująco zbitą konsystencję, która nie rozpuszcza się zbytnio nawet w okresie intensywnych upałów. Jeśli chodzi o zapach włoskiego prosecco, to jest delikatny, przyjemny, ale nie jakiś wyjątkowy, który by mnie zaskoczył. Nie jest słodki, wiec nie trzeba się wciąż oblizywać :) Ma szampański kolor, świetnie nawilża i natłuszcza usta za sprawą masła shea, kakaowego i oleju z migdałów. Dodatkowo dodatek oleju jojoba zapobiega ich pękaniu, co może być super zimą. Producent mówi też o częściowej ochronie przed promieniowaniem UV, więc pewnie zawiera jakieś filtry. Jestem z balsamu bardzo zadowolona, bo używając go czuję się komfortowo, a dodatkowo ładnie lśni na ustach i dobrze je pielęgnuje. Nadaje ustom elastyczności, miękkości i zdrowego wyglądu. Jeśli kiedyś będzie w sztyfcie, to chętnie do niego wrócę. Słoiczek tego kosmetyku kosztuje ok 29 zł za 15 ml. Jest to produkt wegański, ręcznie robiony. Polecam!