Maseczka Pilaten jest produktem, dla którego w głownej mierze zdecydowałam się na swopa. To co zapewnia producent u mnie sprawdziło się w 100%. Maseczka usuwa zaskórniki, co jest widoczne po jej ściągnięciu, odświeża i ogólnie oczyszcza skórę twarzy. Pierwsze co mnie urzekło przy otwieraniu saszetki to zapach. Zapach maseczki jest cudowny i utrzymuje się na twarzy dłuższy czas po jej ściągnięciu. Co do konsystencji to jest dosyć lepka i na twarzy robi się galaretowata, jednak to nie przeszkadza aby równomiernie ją nałożyć. Maseczka wysycha mniej więcej po upływie 30 minut i wtedy można ją idealnie ściągnąć w dosłownie trzech ruchach. Po użyciu skóra twarzy zostaje delikatna i bardzo gładka, bez śladów zaczerwienień. Sprawdzi się więc u osób z cerą naczynkową, którą ja posiadam. Uważam, ze produkt jest warty uwagi i polecenia.

Odżywka Herbal Essences jest produktem który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, ponieważ do tej pory używałam wielu odżywek dodających objętości i nie każda sprostała moim oczekiwaniom. Po kilku użyciach zauważyłam różnicę na moich włosach. Były one uniesione i lekkie, ale nie przesadnie. Nie puszyły się i nie plątały jak to wczesniej miało miejsce. Układały się bardzo naturalnie, nawet jeśli nie używałam suszarki. Odżywkę tę się spłukuje dlatego też nie obciąża włosów. Produkt ma śliczny, owocowy zapach który utrzymuje się na włosach długo po użyciu.

Podkład to produkt, którego się bałam, ponieważ czytałam na jego temat różnie opinie. Jeśli chodzi o kolor to trafia on u mnie w punkt, jest po prostu idealny. Konsystencja podkładu jest dość rzadka, jednak nie jest to problemem podczas aplikacji. Rozprowadza się równomiernie przy pomocy palców, gąbki czy pędzla. Ładnie stapia się z różnymi korektorami i pudrami. Ma też świecące drobinki, których też się obawiałam ponieważ nie przepadam za świecącymi kosmetykami, jednak ten produkt pozytywnie mnie zaskoczył. Drobinki są bardzo delikatne i tak naprawdę nie są widoczne na pierwszy rzut oka. Dają po prostu efekt promiennej i świeżej twarzy. Całość wygląda bardzo naturalnie i przede wszystkim nie tworzy efektu maski, ze względu na średnie krycie.

Krem Satsuma jest produktem który ucieszył mnie niezmiernie. Niestety borykam się z problemem wiecznie suchej skóry dłoni, a z drugiej strony nie lubię większości kremów do rąk ze względu na to że długo się wchłaniają i pozostawiają lepką warstwę. W tym przypadku jest zupełnie inaczej. Krem jest dla mnie po prostu wspaniały! Jest bardzo wydajny, niewielka ilość produktu wystarczy by idealnie rozprowadzić go po całych dłoniach. Wystarczy kilka ruchów by go nałożyć. Krem szybko się wchłania i przede wszystkim nie pozostawia lepiącej warstwy. Skóra dłoni od razu jest gładka i nawilżona. Zapach kremu jest słodki i owocowy. Utrzymuje się na skórze nawet po umyciu rąk. Buteleczka jest niewielka, ale ze względu na jego wydajność starcza na długo. Sprawdzi się też idealnie jako produkt do torebki.